Telewizja ma nowego "njusa". Od rana ,relacja non stop z miejsca wybuchu gazu w Katowicach. Pomijając fakt niewątpliwej tragedii ludzi których to nieszczęście dotknęło bezpośrednio, uwaga mediów skupiona jest głównie na niezwykle sprawnej akcji ratowniczej(!) Został powołany sztab kryzysowy , jest opieka psychologów, są ratownicy z psami itd. itp.... Co chwila wypowiadają się najlepsi fachowcy wielu z nich w randze generałów.
Wszystko O.K, tylko wciąż nie wiemy co stało się z trzy osobową rodziną. Przy takiej akcji medialnej jednak nie sposób ustrzec się od drobnych zgrzytów. Otóż kilku mieszkańców informowało o mającym miejsce tąpnięciu, natomiast Urząd Górniczy na początku dawał mężny odpór takim mało wiarygodnym doniesieniom. Sytuacja jest jednak dynamiczna i na chwilę obecną potwierdza już że tąpnięcie jednak miało miejsce.
Kolejny zgrzyt to relacja naocznego świadka który nie zostawił suchej nitki na akcji Straży Pożarnej. Jego zdaniem można było łatwo ugasić pożar który dopiero się rozwijał. Organizacja akcji trwała około godziny i czas ten został stracony bezpowrotnie.
Mam mieszane odczucia patrząc na te same ujęcia kamer; grupy strażaków, ekspertów od gazu, od ognia, psów ratowniczych i czego tam jeszcze. Może są super procedury i super fachowcy ale brakuje mi tego czegoś co wyróznia nas w tym świecie że nie jesteśmy tylko świetnie zaprogramowanymi automatami.